Piątek nie był udanym dniem na rynkach. Mogło się wydawać, że informacje o inflacji z USA są wystarczająco złe, ale nie – indeks nastrojów konsumenckich spadł do najniższego poziomu od… cóż, od początku serii, tj. listopada 1952. Czy fatalne nastroje konsumentów to dobry czas na zakup akcji?
Fatalne nastroje konsumentów – czy może być gorzej?
Po publikacji tych danych wrzuciłem na twittera wpis. Nie było tam nic o rynku, była to raczej smutna konstatacja odpowiedzialności za stan rzeczy decydentów, ale pojawiła się następująca odpowiedź:
Zapachniała szyderą, ale postanowiłem wykorzystać to jako motywację, aby pokazać Wam wartość prognostyczną obecnej sytuacji na tym wskaźniku.
Kupuj gdy leje się krew?
Nie jest tajemnicą, że sytuacje rynkowej paniki często są dobrą okazją do inwestowania – czy to na krótki, czy też dłuższy termin. Jednak jak ustalić, że owa krew się już kończy lać? Nie chcemy przecież kupić za wcześnie, gryząc potem paznokcie (licząc straty), nie chcemy też „przegapić dołka”. Do ustalenia dołka warto posługiwać się różnymi wskaźnikami, bo
- Historia lubi się powtarzać (nawet jeśli nie dokładnie)
- Zmniejszamy subiektywność naszych decyzji (i wpływ emocji)
Ale jak wybrać właściwe wskaźniki?
Czy UoM jest dobrym wskaźnikiem?
Ponieważ jest niedziela, pozwólcie, że nie będę się rozpisywać. Wskaźnik UoM w niemal 70-letniej historii tylko 3-krotnie był poniżej wartości 55 punktów. Poprzednio miało to miejsce w roku 1980 i kupując S&P500 po spadku poniżej 55 zarobilibyśmy niemal 30% w rok i ponad 46% w 3 lata mając bardzo mały drawdown (liczone z małym przybliżeniem, ale dla tej krótkiej analizy wystarczy).
Wow, znaleźliśmy super wskaźnik?! Są dwa problemy. Po pierwsze, taka sytuacja zdarzyła się tylko raz w historii. Po drugie poziomy wycen (wskaźniki PE i forward PE) były niepomiernie niższe.
A co jeśli chcielibyśmy mieć więcej sygnałów i kupować po spadku UoM poniżej 60 punktów? Sytuacja przestaje wyglądać różowo. Momenty zakupu zaznaczyłem Wam na żółto. Z trzech historycznych sygnałów mamy jeden niezły, choć za wczesny (1974), jeden nadal świetny (1980, stopa trochę gorsza niż reagując na 55 pkt.) i jeden fatalny (2008, strata nawet po 3 latach!). Używając progu 60 punktów również obecnie bylibyśmy 350 punktów w plecy.
Wnioski pozostawiam Wam. Nie ma idealnych wskaźników, UoM wygląda ciekawie, ale można też użyć go jako jednej z X zmiennych w konstrukcji super-wskaźnika. Ale to już oddzielny temat. Uciekam na ostatnie 2 godziny Le Mans.
A Wy jakich wskaźników używacie?
Reasumując korzystanie z tego wskaźniki to czysty gambling, zresztą to się tyczy 90% wskaźników jeśli używamy ich jednostkowo.
Nazwałbym to „educated gambling” 😉
Dla mnie najważniejsza sprawa to spadek inflacji w USA, wtedy rynek może wycenić obniżkę stóp procentowych. Będzie to dobra okazja do zakupu akcji.
Oprócz inflacji wziął bym jeszcze pod uwagę dane z rynku pracy FED często powtarza, że kluczowe jest „pełne zatrudnienie”.
Patrząc z kolei na polski rynek, prędzej bym obstawiał która spółka padnie. Koszt długu, mniejsza atrakcyjność obligacji korporacyjnych przy ofercie skarbowych bez ryzyka. Przy tym zachęta do oszczędzania dla konsumentów przy wyższych lokatach, subiektywnie pieniądz przestaje być jak gorący kartofel, który trzeba wydać a więc przychody spółek spadną. Inwestycje już są wstrzymane, więc i bezrobocie większe, konsument biedniejszy. Przy spadających wynikach firm, mniejszej ilości pieniądza w obiegu i atrakcyjności obligacji nie ma szans by giełdy rosły.
Zawsze staram się wejść w pozycje w idealnym punkcie, dlatego ze moja wytrzymałość psychiczna „czerwieni” jest dość niska. Lubię teorie Wykoffa jest ona logiczna i odkąd przyjrzałem się jej bliżej zacząłem ” widzieć” aktualnie co się dzieje na rynku, szukam dużych graczy i staram się podpinać pod ich ruchy. Często jednak popełniam błędy natury czysto psychicznej – ale codziennie nad tym pracuje ;). Na X Station jest świetny wskaźnik, nazywa się gęstość akumulacji/dystrybucji ( opracował go pan M. Siudek ) – szczególnie na większych interwałach działa bardzo dobrze, poza tym używam podstawy czyli volumenu realnego oraz kanału keltnera 20. To tak od strony technicznej. Generalnie dane i informacje „twarde” weryfikuje z wykresem aby zobaczyć jak wpływają na sentyment rynkowy. Np. w Piątek przyszły dane które wstrząsnęły rynkiem, ale czy aby napewno? co na to pokazał wolumen? (gbp/usd) tak mizernego wolumenu nie widziałem już dawno!… najprawdopodobniej funt pojedzie w poniedziałek… to co widać na parze GBP/USD to tylko test wsparcia ( czy jest jeszcze ktoś kto chce sprzedać ?). Ale tak na marginesie to co dzieje się z Yenem? – tam może polać się krew. Pozdrawiam 😉
oczywiście, że to dobry moment. sam skupuje od 2 miesięcy. co raz więcej ludzi mówi, że krach jest oczywisty i nieunikniony. skoro tak to czemu dyskontująca wszystko giełda jeszcze go nie zrobiła? Serio uważacie, że FED pójdzie ścieżką deflacyjną?
Panie Przemku co z serią „10 najlepszych spółek”? Ostatnia aktualizacja to bodajże grudzień
https://przemyslawkwiecien.pl/okiem-doktora-elon-ma-zle-przeczucia/
tu są aktualne
po urlopie opiszę szerzej zmiany w modelu
Cóż – jak słusznie zostało zauważone – ciężko nam dokonać analizy „KUP” czy „SPRZEDAJ” na bazie 1 indykatora.
Myślę, że kluczem ( a może i dodatkowym oparciem psychologicznym jeśli mielibyśmy do czynienia z faktycznym, przytaczanym dalszym „laniem się krwi” ) może być skorzystanie z filozofii Warrena Buffetta i traktowanie inwestycji nie tyle jako formy zarabiania, lecz jako formy akumulowania coraz większej ilości danego biznesu, który to dopiero biznes generuję nam zyski.
Jeżeli biznes „makes sense” jak to mawia wspominany wcześniej Buffett to w pewnym stopniu takowy biznes jest w stanie uchronić się od makroekonomii w dłuższym horyzoncie czasowym.
Poprzez słowo uchronić nie mam na myśli, że nie będzie momentu, w którym straci on -20, -30%, -50% – w zależności od kapitalizacji i głębokości takiego rynku.
Poprzez słowo uchronić mam na myśli, że jeżeli takowy moment nastąpi, dany biznes – dobrze zarządzany – jest w stanie wrócić do generowania gotówki, poprzez rozwiązywanie problemów społeczeństwa i dzięki temu, tzw. „obsuwa” na naszym portfelu będzie miała charakter krótkoterminowy.
Biorąc pod uwagę ten aspekt, możemy pochylić się nad wybraniem timingu kupna danego, dobrego biznesu.
No i wszystko okej, kiedy nasz biznes ma faktycznie swoje realne uzasadnienie, który to biznes faktycznie coś zmienia w świecie – dodatkowo najlepiej poparty jakimś smart money jak BlackRock no i ten biznes traci na wartości – możemy kupić go taniej.
Gorzej jak wiemy, że biznes jest dobry, a jest po dużych wzrostach – wtedy ciężko tak psychologicznie kurczę kupuję się np. płacąc za taki biznes 2 x więcej.
Choć wiadomo, tak jak Pan, Panie Przemku wspomina – nie jest powiedziane, że drogie nie stanie się droższe.
Osobiście ciężko mi znaleźć nawet kilka indykatorów – nie mówię o wybranym super jednym, który jest najlepszy !!! 🙂 – które byłyby dla mnie znacznym wsparciem. To raczej suma wszystkich informacji, wskaźników i narracji na rynku stanowi swoistego rodzaju drogowskaz, tak jak Pan też zauważał – że jeden jest w stanie zbiasować naszą opinię – suma kilku – kilkunastu daję już potencjalnie bardziej obiektywny obraz. Niemniej – słuszna uwaga – my też sami dobieramy te wskaźniki, które chcemy sumować – także również mogą i zapewne w znacznym stopniu są zbiasowane:).