Okiem doktora – inflacja to już nie problem?

inflacja

Cóż to był za tydzień. Inwestorzy przywitali dane o niższej inflacji w USA niczym wesołe miasteczko na prowincji. Nastroje już wcześnie były dobre, a w czwartek przerodziły się w nieskrępowaną euforię. Czy inflacja przestała być problemem? Co to oznacza dla polityki Fed i – w konsekwencji, dla nas jako inwestorów? Postarajmy się wyciszyć emocje i przejść przez te kwestie po kolei.

Inflacja niższa, ale nadal za wysoka

Dla niewtajemniczonych inflacja w USA spadła z 8,2 do 7,7% co wywołało absolutną euforię. Nasdaq w czwartek zyskał 7%, a w piątek kontynuował zwyżkę. Mnie przede wszystkim zaskoczyły dość wysokie oczekiwania co do inflacji. Formalnie konsensus wynosił 8%, zauważycie, że gdyby wynosił np. 7,5% to dziś rynek przy tej samej inflacji mógłby wyglądać zupełnie inaczej.

O tym, dlaczego inflacja powinna być niższa (efekt bazy oraz spadek cen samochodów używanych) pisałem TUTAJ oraz mówiłem w końcówce poprzedniego webinarium (TUTAJ). Dziwi mnie, że profesjonalni ekonomiści ankietowani przez Bloomberga tego nie uwzględnili.

Oczywiście to dobrze, że sytuacja w zakresie inflacji zaczyna się poprawiać. Jej wzrost do poziomów niewidzianych od ponad 40 lat w USA wynikał z kombinacji zbyt mocnego popytu, ograniczeń podażowych oraz wpływu agresji wobec Ukrainy na ceny energii. W tej drugiej kwestii widzimy postępującą normalizację i to korzystny proces. Pamiętajmy jednak, że na rynku samochodów używanych w USA mieliśmy prawdziwą bańkę i jej obecne pęknięcie niekoniecznie oznacza załamanie popytu, a raczej stopniowe uzupełnienie rynku po stronie podaży.

Fed nie może sobie pozwolić na słabość

Efekt spadku cen samochodów wraz z wysoką bazą roku poprzedniego powinny pomagać obniżać inflację w USA w ciągu kilku kolejnych miesięcy. Czy to jednak oznacza, że temat inflacji zniknął? Rynki bardzo by tego chciały, ale nie jest to takie proste.

Pewnie nie pamiętacie już TEGO wpisu. Mam wrażenie, że Powell go przeczytał bo przyjął i utrzymuje dokładnie taką narrację: szczyt inflacji może być za nami, ale zbyt szybkie odpuszczenie zacieśnienia może doprowadzić do jej odrodzenia – tak jak w latach 70-tych. Zauważcie, że pomimo spadku cen samochodów inflacja bazowa wyniosła 0,3% m/m, a więc nawet jej utrzymanie oznaczałoby roczną inflację na poziomie 3,7%. Te dane – i szczególnie reakcja na nie, to test dla polityki Fed. Owszem, w grudniu podniosą o 50bp, owszem, nie będą komunikować dalszego wzrostu stopy docelowej, ale prawdziwy pivot (np. ograniczenie QT) moim zdaniem jest jeszcze odległy.

Dolar nie jest tani, ale jest wyprzedany

Pamiętacie mój wpis o tym, że „czas sprzedać dolary”? Spotkał się z różnymi komentarzami, tu na forum na szczęście nawet głosy o innej narracji (do dzielenia się odmiennymi opiniami zawsze zachęcam) były kulturalne (za co bardzo Wam dziękuję), ale na TT bywało już różnie.

Minęło nieco ponad 5 tygodni i od tego czasu sporo się wydarzyło. Żeby była jasność – wpis z pierwszego października nie miał za zadanie złapania „dolarowej górki”, ale skoro sytuacja zmieniła się tak diametralnie, należałoby się do niej odnieść. Fundamentalnie dolar jest nadal drogi (wybaczcie, nie mam obecnie dostępu do danych, więc nie będzie wykresów) i długoterminowo nie chciałbym mieć nadal głównie dolarowej ekspozycji w portfelu. Tak jednak jak wskazywałem konsekwentnie i w artykule i na webinariach na możliwie większe odbicie na EURUSD, tak jestem zdania, że wynika ono bardziej z sentymentu niż fundamentów. Chwilowo tak euforia jest tak silna, że granie przeciwko niej wydaje się mocno ryzykowne. Jednak tak jak USDPLN > 5,0 sugerował redukcję ekspozycji na dolara, tak przy 4,50 inwestorzy, którzy mają ją niską, mogą wręcz rozważyć jej zwiększenie (szczególnie wobec ostatnich decyzji RPP, temat na oddzielną analizę). Jak to zrobić? Opcji jest kilka:

– USDPLN long (minus to punkty swap, więc jest to opcja bardziej spekulacyjna lub krótkoterminowe zabezpieczenie)

– zmiana ekspozycji na akcje z GPW na akcje amerykańskie (ogólnie jestem obecnie raczej za zmniejszaniem ekspozycji na akcje, ale wykorzystanie rotacji do takiej zmiany wydaje się mieć sens)

– ETFy z krótką duracją na USD – dwa ciekawe moim zdaniem to IBTA.UK (ishares obligacji o zapadalności 1-3 lata, a zatem niskie ryzyko stopy procentowej, TER zaledwie 0,07%) oraz FLOA.UK (od „float”, czyli ishares na dług o zmiennej stopie, TER 0,1%) – zauważcie, że przy obecnych stopach (3m libor i 2 letnia obligacja ~4,5%) dolar nagle zaczyna być nienajgorszym cash storage, coś od czego kompletnie odwykliśmy!

Euforia na giełdach to także okazje

O giełdach było dużo w poprzednich postach, więc dziś będzie dość krótko. Podtrzymuję swoją opinię, że mamy „bear market rally”.

Jak wiecie lubię się bawić danymi i choć nie mam złudzeń co do tego, że nie ma świętych grali i tak uważam, że warto tworzyć sobie pomocnicze wskaźniki, aby nieco zmniejszyć subiektywizm podejmowanych decyzji. 30 września wrzuciłem taki post:

Od tego czasu S&P500 odbił o nieco ponad 11% i uważam, że to dobry moment na realizację przynajmniej części zysków. Warto też rozważyć przeniesienie części ekspozycji z GPW na rynki globalne, bo nie uważam, że rotacja z tech do starej gospodarki ma większy sens na dłuższą metę (choć oczywiście nie wiem czy już się skończyła). Oczywiście może być różnie – ocena racjonalności rynków zawsze jest kwestią subiektywną. Bazuję jednak na ocenie, że rynki nie są tanie a wyższe stopy procentowe (oraz QT) będą z nami dłużej niż inwestorzy by chcieli. Więcej postaram się powiedzieć na poniedziałkowym webinarium.

Lepiej się śmiać niż płakać

Na koniec jeszcze jedna kwestia. Nietypowy zwrot akcji na giełdach i jednocześnie crypto (efekt FTXa) skłonił mnie do żartobliwego wpisu na TT:

Naprawdę nie sądziłem, że ktoś może odebrać to na poważnie, ale niestety komentarze sugerują, że tak się stało. Napiszę zatem co oczywiste – to naturalnie żaden przepływ z crypto na GPW,  a dwa kompletnie niezależne procesy – jeden giełdowy, o którym wspominam wyżej (euforia+rotacja), drugi związany z upadkiem FTX (mam tu swoje przemyślenia, ale pewnie jeden (na) z Was ma lepszą wiedzę niż ja). Wiecie, podchodzę do życia w myśl zasady, że do pewnych spraw lepiej jest podchodzić z przymrużeniem oka niż się na nie zżymać. Ale widzę, że muszę być z tym trochę bardziej ostrożny.

Tymczasem uciekam z żoną do kina, a Wam życzę miłego weekendu!

Aaaa i oczywiście zapraszam na poniedziałkowy webinar:

22 thoughts on “Okiem doktora – inflacja to już nie problem?

  1. Panie Przemku – dziękujemy za kolejny ciekawy wpis, nawet (a może – tym bardziej) podczas urlopu! 🙂 Też wydaje mi się, że długoterminowo rynki robią teraz błąd. Jest i będzie jeszcze przestrzeń do spadków. A Powell zaznaczył kilkukrotnie, że lepiej za późno zaprzestać podwyżek, niż za wcześnie.

    Wpisami na TT proszę się nie przejmować. Niech pisze Pan w stylu i poczuciu takim dokładnie, jak dotychczas.

    Udanego seansu! Choć są to dobre filmy, mam nadzieję, że tym razem nie będzie to „Margin call”, ani „The Big Short”… 😉
    Pozdrawiam serdecznie!

    1. Trudno w cokolwiek wierzyć Powellowi 🙂 rok temu też wielokrotnie powtarzał że inflacji nie ma :))) po czym w pewnym momencie zrobił zwrot o 180 stopni. A historia lubi się powtarzć………. Może jeszcze nie teraz, ale kto wie co w trawie piszczy:))

  2. Przemku, trochę humoru pozwala złagodzić stres związany z inwestowaniem. Dzięki za dobrą robotę. Dawno nie czekaliśmy poniedziałku z takim utęsknieniem 🙂

  3. No właśnie… biorąc pod uwagę odczyt inflacji, oczekiwania/realną mocno ujemną stopę procentową oraz „popelinę” odstawianą przez RPP + „zdumiewające” przemowy prezesa NBP, to PLN trzymał się naprawdę mocno, tak, jakby fakty te nie zostały dostrzeżone.

  4. Dziękuje za kolejny ciekawy antyków.
    Odnośnie wskaźników inflacyjnych cali Amerykanie tak pokazać prognozy aby było dobrze, tak zawsze jest przy oczekiwaniach na wyniki spółek zawsze są tak skrojone aby można było je poprawiać . 🙂
    Co do inflacji jestem ciekawy co się z nią będzie dziać jeśli aktywa będą nadal tak rosły, przecież nie rosną tylko akcie ale też surowce a to będzie miało wpływ.
    Jak popatrzeć gdzie jest większość aktywów to nie dziwne że inflacja jest wysoko i to FED widzi że bez spadku aktywów nie ma szans na szybką zniżkę inflacji.

  5. Jak zawsze Super!
    Nie zgadzam się tylko z tym,że mamy „bear market rally”…
    S&P w 1/2Q 23 ~ 6000usd.
    Może jakiś zakład?

    1. 1.Inflacja osiąga swój szczyt i będzie spadać USA
      2.Rentowności w dół
      3.Akcja technolog.w górę NASDAQ 17-18T ATH
      4.DXY 93
      5.Piąta fala Eliota
      6.S&P nowe ATH 5800-6000

  6. Jak zwykle świetny, logiczny, rzeczowy wpis. Najlepszy blog, który komentuje bieżące wydarzenia na rynkach finansowych. Dziękuję!

  7. Gratuluję ciekawego artykułu. Zgadzam się z diagnozą, że to BMR, a nie nowa hossa.

    Dlatego szukam instrumentu, żeby na koncie IKE za część środków kupić w USD na wypadek większej paniki na giełdach ( a nie chcę dokładać już więcej amerykańskich akcji, bo ich trochę mam, a one też spadną przy panice). Niestety w mBank nie mogę ot tak kupić na IKE USD, musi to być jakiś instrument notowany w USD..

    Z tych dwóch zaproponowanych przez Pana ETF FLOA i IBTA, który się bardziej sprawdzi w tym celu ( nie zależy mi tu na wzroście, tylko na kupnie czegoś, co będzie denominowane w USD, by móc skorzystać na wzroście wartości samego USD) ?

    Z tego co patrzę, to FLOA.UK miała spadek w marcu 2020, ale od tego czasu jest dość stabilna, IBTA.UK lepiej znowu wypadła w panice covidowej, ale w tym roku spada..

  8. Mam wątpliwości co do „bear market rally”. Biorąc pod uwagę dystrybucję złych prognoz, to Europa powinna dołować. Tymczasem nie tylko historyczne rekordy inflacji, ale newsy typu wybuch w Przewodowie pokazują IMHO sentyment bull, w którym złe wiadomości praktycznie nie działają. Korekta korektą, ale taki pionowzlot na ponad 2500 pkt jaki mamy w tej chwili na DE30 wymagałby IMHO 1) skończenia się właśnie teraz 2) następczego zjazdu w okolice 8000 pkt. Jakoś tego nie widzę.

  9. Chciałbym prosić Pana Przemka o wyjaśnienie, dlaczego Japonia nie zmaga się z tak dużą inflacją jak choćby państwa EU?
    Co prawda inflacja w Japonii jest powyżej celu inflacyjnego, ale zaledwie dotyka ona poziomu 3.8%, podczas gdy BoJ, tak jak FED, drukował na potęgę a deficyt Państwa to 90% PKB. Czy czynniki pro-inflacyjne, które Pan wymienił: przegrzanie popytu, zakłócenia podażowe, szok energetyczny nie dotykają Japonii. Z czego wynika odporność japońskiej gospodarki na inflację?

    1. dokładnie tak, impuls popytowy był tam dużo mniejszy
      do tego:
      – od dawna stępiony kanał monetarny (a więc mimo ultra luźnej polityki pieniężnej, efekt jej luzowania był niewielki)
      – bliskość kontynentalnej Azji

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.